czwartek, 18 września 2014

2013/2014

Na pewno nie będę oryginalna mówiąc (po raz kolejny), że wracam na bloga. Nie planowałam powrotu, nawet zapomniałam, że kiedyś coś pisałam. Jednak nuda potrafi wyjść czasami na dobre :) Szukałam jakiegoś zajęcia, aż wreszcie trafiłam na bloggera. I przypomniało mi się wszystko. I te złe i dobre rzeczy. To jest niesamowite jak mój umysł wymazuje wszystko ze świadomości po tak krótkim czasie. 

Wracając do tematu, trafiłam na mojego bloga i byłam ciekawa jakie bzdury ja tutaj kiedyś pisałam i oczywiście PRZEZ PRZYPADEK (przypadki nie istnieją, kochani) przeczytałam notkę o motywacji i spełnianiu marzeń itd. Tak, rok 2013 był definitywnie dobrym rokiem, rokiem spełnionych marzeń (teraz mogę to szczerze przyznać, bo 2013 już dawno za nami). Byłam na koncercie, skończyłam gimnazjum prowadząc apel na uroczystości, dostałam się do mojej wymarzonej szkoły, poznałam świetnych ludzi i mogłabym tak wymieniać bez końca. Skończyłam tamten rok z przeświadczeniem, że 2014 będzie rokiem stabilizacji po tak dużych zmianach, jednak po 9 miesiącach mogę szczerze przyznać, że ta dobra passa trwa :) W marcu tego roku byłam w Brukseli, następnie we Francji i Hiszpanii. W kwietniu byłam na koncercie The Dumplings (nic wielkiego, a jednak :)). Kolejne miesiące przynosiły kolejne wspaniałe przeżycia. Czerwiec-egzaminy wstępne do IB, koniec pierwszej klasy liceum. Do IB dostałam się, chociaż jak zwykle byłam pod kreską :) Potem przyszły wakacje, które spędziłam blisko domu, ale efektywnie! 2 business week'i i mnóstwo nowych znajomości, może nawet takich na lata! Oby! Ten miesiąc przynosi kolejne zmiany. Sam program IB jest dla mnie czymś niesamowitym, a fakt, że jestem w tym i jakoś daję radę jest mega motywujący! 
Jednym z ważnych komponentów programów IB jest CAS (creativity, action, service). Z każdego z bloków musimy coś robić poza szkołą. Nie miałam pojęcia co wybrać na action, ale wiedziałam, że to musi być coś w Różynach, żeby było blisko! Wybrałam taniec orientalny. Kilka dni temu byłam na pierwszych zajęciach i baaaardzo mi się spodobało! A do tego komentarze instruktorki; "Wyglądasz jakbys tańczyła coś wcześniej!", "Masz talent." Haha, bardzo mnie to rozbawiło, ale w głębi bardzo zmotywowało. Czuję, że to może być coś co nareszczie zacznie mi wychodzić, będę to lubić i będę się tym cieszyć. Kolejne marzenie "znaleźć hobby/pasję" zrealizowane? 

W tym roku również zaczęłam troszeczkę biegać. Rekreacyjnie i tylko dla siebie, małe odległości. Byłam nawet na dwóch biegach dzielnicowych! :) W wakacje była mała przerwa, ale teraz wracam do treningów. Zobaczymy, co z tego wyniknie :)

Kolejną rzeczą, która się zmieniła jest moje jedzenie. Jestem weganką! I to mega szczęśliwą! Chociaż ludzie nie patrzą na mnie zbyt przychylnie, staram się być pozytywna i iść z podniesioną głową. 

Myślę, że powinnam jeszcze napisać o jednej rzeczy. Business week'i baardzo zmieniły moje życie. 2 tygodnie, a zmiana niesamowita. Jestem dużo pewniejsza siebie, mam trochę wiedzy biznesowej oraz wspaniałych znajomych! Melanie, która mieszka w USA. Dostałam od niej pocztówkę i muszę się zrewanżować, koniecznie! Marzena, która mieszka bliżej (Sopot), która jest baardzo kochaną dziewczyną, Jędrzej, który jest ambitnym i młodym przedsiębiorcą, a z Gdyńskiego business week'a zostały mi dwie osoby: Grzesiu (student matematyki, który wyjechał na wakacje 1 września, żeby zrobić wszystkim na złość, zapamiętam to!) oraz Marcin (klasa maturalna, człowiek, który chce poznać Wilka z Wallstreet i kupić sobie garnitur za 15tyś $). 

Powrót do szkoły po wspaniałych wakacjach był niezwykle trudny! Baaardzo nie chciałam wracać do szkoły, jednak jak tak teraz patrzę już po tych 3 tygodniach szkoły, dużo lepiej odnajduję się w zorganizowanej rzeczywistości. Dużo lepiej i efektywniej działam. Czuję się lepiej, nie marnuje czasu, realizuje się i mam kontakt z ludźmi. Brakowało mi tego. Brakowało mi uczucia, że doskonale się i mam możliwości. Chociaż z drugiej strony brakuje mi tej wolności. Brakuje mi możliwości wyjścia o każdej porze dnia i nocy na zewnątrz, na boso. Brakuje mi ciepłych długich wieczorów..
ALE nie ma się co martwić. To wszystko czeka nas już za 10 pracowitych i pełnych uniesień miesięcy!

Myślę, że zacznę tu zaglądać częściej. Powinnam rozwijać się także tutaj. Każdy sposób jest dobry, prawda? :)

Życzę miłego weekendu!

niedziela, 16 czerwca 2013

dreams.

jest coś takiego jak marzenia. są marzenia małe i marzenia duże. ten rok, rok 2013 to rok marzeń. nie tylko dla mnie, dla moich przyjaciół również.
mogę zdradzić, że moje jedno małe marzenie spełni sie za niecałe 2 tygodnie. taak! będę prowadzić apel na zakończenie roku szkolnego! kjscjbhcxnevbfdchszx jaram się niesamowicie! wkońcu coś mi się udało! muszę dać z siebie wszystko, żeby apel był na jak najwyższym poziomie, nie mogę nikogo zawieść. pokażę, że stać mnie na wysoką jakość! motywacja jest. dam radę.
spełniło się także jedno z moich (jak dotychczas) największych marzeń -  koncert Justina (ale to każdy wie xd) w wakacje spełni się kolejne marzenie, ale nei zapeszamy :))


marzenia są wspaniałe i warto dążyć do ich zrealizowania, bo uczucie wtedy jest nie do opisania!
małe marzenia są równie wspaniałe jak te duże. to nie ważne, czy żeby spełnić twoje marzenie potrzeba 100 tyś zł czy zaledwie dwóch nóg i trochę zapału. uczucie w obu tych przypadkach jest niesamowite! osiągnięcie jakiego kolwiek celu w życiu cieszy nas, a jeszcze bardziej kiedy jest to coś więcej niż np 6 z testu z polskiego, a np pójście na pielgrzymkę.


jeśli nie masz żadnych marzeń, celów do osiągnięcia czy zamiarów, to znajdź sobie jakieś i dąż do ich zrealizowania. to jest motywacja, to jest nasz napęd do życia, bo każdego dnia wstajesz i wiesz, co chcesz robić, co musisz zrobić. dni są pełne i życie także.




środa, 12 czerwca 2013

really pissed off

dzisiejszy dzień. eh, dzisiejszy dzień. nie wiem jak zacząć. chyba powinnam nazwać jakoś "ten" dzień. wkońcu muszę powiedzieć, że dzisiejszy dzień jest jednym z tych przełomowych.
żeby jakoś przybliżyć wam o co chodzi, opowiem od początku. wstałam, wstałam o godzinie 6.45, ponieważ nie chciało mi się wstawać. poszłam do łazienki (poranna toaleta, te sprawy). miałam dobry humor. specjalnie pomalowałam się, żeby lepiej wyglądać. byłam wesoła, zero stresu. byłam pewna siebie, chciałam wkońcu "zabłysnąć", pokazać się. pokazać, że nie jestem jakąś szarą masą, która nie ma nic w głowie, chciałam pokazać, że mam jakieś pojęcie o świecie i swoje zdanie. byłam pełna determinacji i zapału, pozytywnie nastawiona do tego dnia. chciałam wrócić do domu zadowolona z siebie, dumna, że zapracowałam na coś i to się opłaciło. i już pewnie wiecie co się stało, prawda? :>

wyszłam z domu, uspokajając się, że wszystko będzie dobrze, że się przygotowałam i mimo wszystko będzie wspaniale. wygłoszę świetne przemówienie (mieliśmy dzisiaj konkurs recytatorsko-oratorski) i będę z siebie zadowolona, nawet jeśli nie zajmę żadnego miejsca. uwierzyłam, że coś znaczę i coś potrafię, chciałam pokazać, że ja też istnieję i w czymś jestem dobra.

zamiast tego wróciłam do domu z poczuciem kompletnej porażki, złamanym sercem, poczuciem własnej wartości niższej niż krok w spodniach Biebera (he he he). czuję się niczym w oczach tych wszystkich ludzi, którzy mnie "uczą". czuję, że oni mają mnie gdzieś i jeśli nie mam wpływowych rodziców czy  jakiś powiązań z Panią Dyrektor, to jestem niczym. czuję się zdeptana. czuję się załamana. chcę mi się płakać.

na dodatek powiem, że to nie wszystko :)) pewna dziewczyna z mojej klasy, powiedzmy panna X, jest naszym gosporzadem oraz przewodniczącym samorządu. od pierwszej klasy to ona prowadzi wszystkie apele, więc automatycznie wybierają ją do następnych. rozumiem, wysztko okej, gdyby nie to, że panna X ma również inne obowiązki. a mianowicie POCZET SZTANDAROWY. wiecie co to jest, prawda? 2 dziewczyny, 1 chłopak z "flagą" na każdym apelu to my. ale zaraz, chwileczkę! przecież istnieje coś takiego, jak druga zmiana! niestety u nas w szkole ta zmiana istnieje tylko na kartach papieru, na których są zapisane nasze nazwiska :)) w praktyce w poczcie stoją 2 dziewczyny. pytanie : dlaczego? odpowiedź jest prosta! ponieważ nasza druga zmiana ma inne, "ważniejsze" sprawy podczas apelów, np prowadzenie ich! ba! co najlepsze, to to, że tylko jedna dziewczyna, jedna i ta sama, zawsze prowadzi apele, domyślacie się kto? już wam powiedziałam. PANNA X. jeśli dalej nie rozumiecie mojego obużenia to podam wam prawdziwy przykład, który powtarzał się już wielokrotnie.

Wychowawczyni oświadcza nam, że neidłogo będzie jakiś apel i pyta kto chcę wziąć udział. ja zgłaszam się i gorąco podstakuję na szkolnym krzesełku, podekscytowana, że będe mogła wreszcie wziąć w czymś udział, pokazać się jakoś itd. (tak na marginesie to bardzo lubię wystąpienia publiczne, mimo że ukrywałam to, to jednak przed naturą nie można uciec :P). Ale przed oczami widzę jeszczę kilka uniesionych rąk, a w tym ręka panny X. Pani G (wychowawczyni), czyją rękę widzi? rękę panny X. nie mam szans.

cały schemat powtarzał się kilka razy, aż wczoraj Pani G. wchodzi do klasy i pyta "kto chciałby prowadzić zakończenie dla 3 klasy?". cisza na sali. rozglądam się, ale nie widzę rąk. zgłaszam się z ogromnym zapałem i uśmiechem na twarzy większym niż bannan chickita (przepraszam, ale nie mam pojęcia jak to się pisze, wybaczcie mi! :>). zastanawiam się, dlaczego nei ma przede mną TEJ ręki. okazało się, że panny X nie ma w szkole. nie powiem, uciesyzło mnie to. miałam szansę. jednak Pani G ulotniła moje nadzieje, niechętnie na mnie spojrzała i powiedziała "no, dzisiaj idziemy z wychowawcami do Pani Dyrektor i zgłosze twoją kandydaturę". DZIĘKUJĘ PANI BARDZO! na pewno mnie wybiorą, oj tak! (czujecie ten sarkazm?) wróci panna X i nie będzie żadnego wybierania.

*lista kandydatów na prowadzenie zakończenia*
- no, a gdzie jest nasza przewodnicząca, panna X? aaa, tu jest! no to bierz ją i tyle. ona robiła to już tyle razy, że nie ma sensu brać kogoś innego- jedna nauczycielka do drugiej.
- poczekaj, popatrzmy kto tu jeszcze jest, a może okaże się, że ktoś jest w tym lepszy? *czyta listę na głos i czyta moje nazwisko* ej, gienka, a kto to jest ta bylińska?
-eee tam, nie mam pojęcia. bierz pannę X i w dupie z innymi. oni i tak nie mają nic do gadania.
- taa, rzeczywiście masz rację. jestesmy po studiach i zawsze mamy rację - odpowiedziała uśmiechnięta nauczycielka. :))

TAK TO WYGLĄDA U NAS W SZKOLE :))

jestem skreślona na samym początku. dziękuję za podniesienie moich ambicji na poziom zero :)

mogłabym jeszcze podać kilka przykładów na brak sprawiedliwości w naszej szkole, oczywiście siedzi w tym niejaka panna X, ale to będzie rozdrabnianie się i jeszcze bardziej się zdenerwuję i dobiję. nie chcę tego, już się i tak źle czuję.

dobra, chciałam jeszcze napisać dlaczego jestem zła. zacznijmy od tego, że zawiodłam sie na dzisiejszym dniu i na nas (mam na mysli ZOZ). nie chcę was (ZOZ) urazić, ani wytykać wam błędy ale chcę zauważyć coś, co może pozwoli nam na poprawę, żeby następnym razem było lepiej. no to
1) jestem zła, że zwola nie dała sobie szansy i poddała się na starcie. ZŁOTA ZASADA : walcz do końca, mimo wszystko. nigdy, przenigdy się nie poddawaj!
2) jestem zła, że nikt nigdy by nie mógł przewidzieć, że natalia straci głos i nie powie swojego przemówienia! następnym razem ciepła herbatka przed snem i oszczędzać głos! (również dobra rada dla nas, was)
3) jestem zła, że lil zajęła tylko 3 miejsce. LIL, następnym razem wyżej prosimy! albo pierwsze miejsce albo nic! wiemy na co cię stać!
4) jestem zła, cholernie zła na siebie, że kilka razy zgobiłam sie w tekście i pozwoliłam, aby emocje mną zaczęły władać. nigdy więcej!
5) jestem zła, że wera przenosiła swoje zdenerwowanie i tremę na innych i tym samym jeszcze bardziej sie podsycając! wera, głębokie oddechy i CALM DOWN
6) jestem zła, że jakub nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, mówił za szybko i nie przyłożył się do przemówienia. NASTĘPNYM RAZEM SIEDZISZ NAD PRZEMÓWIENIEM TYDZIEŃ!
7) jestem zła, że dziewczyna, która zajęła drugie miejsce nie miała na temat (i ogólnie źle przyznane miejsca i nagrody)
8) jestem zła, że jury było stronnicze (chociaż nie chciało, ale jednak)
9) JESTEM ZŁA O TO CAŁE NIESPRAWIEDLIWE ŻYCIE.

i mogłabym jeszczę tak wymieniać, ale nie macie ochoty tego czytać. może kiedyś z moich tak wylewnych notek, złożę książkę i zostanę sławną psychoanalityczką, która po wielu latach sama się zdiagnozuje. (btw, już to robię! stawiam sobie diagnozy i to całkiem profesionalne xd)

oo, przypomniała mi się kolejna sprawa. zauważyłam, że w ciągu ostatnich dni, tygodni, zaczęłam wracać "do siebie". czuję, że znowu zaczynam być sobą i dążę do tego. dużo lepiej i pogodniej się czuję. może to ta pogoda? a może to tylko wiele godzin spędzonych na długich i dziwnych refleksjach związanych z całym światem, a zarazem niczym? stawiam na drugą opcję (nie wykluczam wpływu tej pierwszej na wszystko, ale jak na prawdziwego psychiatrę/psychologa/psychoanalityka przystało muszę wysnuć jakieś głębsze wnioski). wracam do siebie i jest mi z tym coraz lepiej. czuję, że gdzieś tam sie pogubiłam i dlatego było mi tak źle. mogę szczerze powiedzieć, że jest lepiej (pomijając dzisiejszy dzień).

reasumując: dzisiejszy dzień miał dwie strony, dobrą i złą. zła to ta o której jest wyżej :)) a dobra.. hmm, dobra to ta, że teraz chce pokazać więcej. uczę się na błędach i nie mogę się poddać (ZŁOTA ZASADA, PATRZ WYŻEJ). musze udowonić sobie samej, że jestem coś warta i w czymś dobra. podniosę wartość mojej samooceny na wyższy level. w ostatnim czasie, trochę się podłamała i ciągnęłam ją ledwo za sobą, ale jakoś wraca, jest coraz lepiej :) motywacja jest.

ważne, żeby ta MOTYWACJA została na stałe. mam dla niej dużo miejsca w łóżku, będzie jej na pewno wygodnie :))

EDIT - plany na następne kilka miesięcy: ćwiczyć przemówienia, pisać na blogu, w pamiętniku, czytać duuużo książek i wracać do siebie. GOOD LUCK babe xx


już niedługo! *.*


:))

++ EDIT 2 : skończyłam książkę i jestem załamana postawą matki głównych bohaterów! ugh


poniedziałek, 27 maja 2013

take care

mam doła, definitywnie.
nie jest okej. mogę szczerze powiedzieć, że nie jest.
dobija mnie.
wszystko.

take care :))xx

http://kotsmutas.pl/



it's just a bad day, not a bad life. right?

niedziela, 26 maja 2013

ugh

wracałam dzisiaj wieczorem z kościoła i miałam wszystkiego dość.
czego dokładniej?
mam dość życia, mam dość rodziców, mam dość szkoły, mam dość ludzi, mam dość paparazii, mam dość dziwek, mam dość alkoholu, mam dość zła na świecie, mam dość biedy, mam dość jedzenia, mam dość internetu, mam dość telewizji, mam dość książek, mam dość muzyki, mam dość świata, mam dość poniedziałków, mam dość leżenia, mam dość narzekania, mam dość moich włosów, mam dość diabła, mam dość grzechów, mam dość chłopaków, mam dość rzeczywistości, mam dość fikcji, mam dość mojego brata, mam dość obowiżaków, mam dość płaczu innych, mam dość wojen, mam dość biednych dzieci w afryce, mam dość korei, mam dość mody, mam dość egoistów, mam dość materialistów, mam dość siebie, mam dość zazrdości, mam dość bogatych ludzi, mam dość ciszy, mam dość tłuszczu, mam dość ćpunów, mam dość głupich historyjek, mam dość blizn, mam dość różowego, mam dość dzieci, mam dość traktowania mnie jak dziecko, mam dość mundurków, mam dość ortografii, mam dość siedzenia w domu, mam dość wyrzutów sumienia, mam dość złego humoru, mam dość problemów, mam dość herbaty, mam dość czekolady, mam dość okresu, mam dość oceniania, mam dość obgadywania, mam dość kawy, mam dość macdonalds, mam dość kfc, mam dość przekleństw, mam dość diet, mam dość ćwiczeń, mam dość zmuszania mnei do czegoś, mam dość smucenia ludzi, mam dość smutku, mam dość mojej mamy, mam dość mojego taty, mam dość kłótni, mam dość nieporozumień, mam dość gimnazjum, mam dość liceum, mam dość tego że mam dość, mam dość ciągłego zmęczenia, mam dość mojego domu, mam dość moich dziadków, mam dość angielskiego, mam dość pisania, mam dość zawalania, mam dość robienia na złość, mam dość robienia przykrości, mam dość zboczeństwa, mam dość zabawy, mam dość śmiechu, mam dość żartów, mam dość topolówki, mam dość testów, mam dość ocen, mam dość końca roku, mam dość wf, mam dość pani G, mam dość pani K, mam dość nauczcielów, mam dość hejtów, mam dość sylwii, mam dość darka, mam dość szkolnych fejmów, mam dość plotek, mam dość komplikowania sobie, mam dość ułatwiania sobie wszystkiego, mam dość zgapiania, mam dość kłamania, mam dość rodziny, mam dość udawania, mam dość idiotów, mam dość integilentów, mam dość marzeń, mam dość planów, mam dość idiotek, mam dość "zakochanych" par, mam dość papierosów, mam dość ludzi, mam dość ludzi którzy zabierają mi przyjaciół, mam dość ludzi którzy robią problemy, mam dość ludzi którzy robią problem z niczego, mam dość łatwego oceniania i szufkadkowania ludzi.

mam dość.
eh, mam dość tego, że mam dość.

+ tak serio to nie mam problemów, ja tylko wyolbrzymiam. take care xx


pisałam o tym czego mam dość i przypomniała mi się jedna z najwspanialszych chwil w moich życiu. to była chwila niby zwykła, ale była wyjątkowa, dla mnie. zrobiło mi się lepiej i kurczę, aż życie stało się lepsze. takie niby normalne wieczory na rowerze z przyjaciółmi to najlepsze chwile życia. serio. głupio brzmi, ale serio. to nie kosztuje wiele, a jest wspaniałe. btw, czuję się jak shit pisząc to. ugh. oglądałam taki dokument o beyonce i były tam zamieszczone urywki osobistych filmików beyonce. był taki jeden filmik, w którym ona i jej mąż byli nad jeziorem. było słońce, a oni siedzieli na pomoście. beyonce uśmiechnęła się i powiedziała, że jest idealnie. że Bóg stworzył to jezioro, ona siedzi tam z ukochanym mężem i zaraz wskoczy do ciepłej wody. miała racje, takie chwile to najlepsze chwile naszego życia. nie mówię teraz, że koncert i spełnienie marzeń to coś gorszego, nie. ale chodzi o to, że nie tylko w takich chwilach jest się szczęśliwym. to zwykłe, ale piękne chwile sprawiają, że nasze życie jest wspaniałe. ugh, nie umiem tego tak napisać jakbym chciała. ugh again.